Szerpa na Chudym Wawrzyńcu - BiegiGorskie.pl

Szerpa na Chudym Wawrzyńcu

Piątek ok. 18-tej . Leje bardzo mocno. Wsiadam w busa do Ujsół i jadę na Chudego – odebrać pakiet i iść spać, bo rano czeka mnie ponad 80 kilometrowy bieg po górach, moich górach.

Czekałem na te zawody równy rok. Po tym jak rok temu zostałem zmaltretowany i dostałem największy wycisk w życiu miałem nieodpartą potrzebę odegrania się na Chudym.

chudylogo
image-12421
Gdy pojawiła się informacja o zapisach na II edycję Chudego wiedziałem,że to będzie najważniejszy start w tym roku – i taki był.

Do Wawrzyńca zacząłem przygotowywać się zaraz po Cracovia Maratonie. Przebiegłem Sudecką Setkę w dość dobrym czasie (11 godz 30 min) podczas której ujawniły się moje dwa atuty- szybkie zbiegi i mocne podbiegi, czyli to co w górach najważniejsze.

Miesiąc przed Sudecką Setką zacząłem w miarę poważny trening pod Chudego. 5 treningów w tygodniu, objętość ok. 100 km tygodniowo. Od połowy czerwca, odkąd wróciłem do Żywca, 4 z 5ciu treningów odbywałem w górach.

Po płaskim tylko interwały. Przez co jestem słaby na płaskim, ale o tym za chwilę.

Wysiadam z busa, przed szkołą już bardzo wielu zawodników, spotkałem Ewę z mężem i Ladkiem, świetnym biegaczem ze Skalitego, Ladek tydzień przed Wawrzyńcem przebiegł Maraton Karkonoski z bardzo dobrym czasem, a dwa tygodnie wcześniej bieg na 60 km, szacun!

W szkole zająłem sobie miejsce do spania w małej salce, gdzie nikogo nie było. Była cisza i spokój. Po odprawie od razu położyłem się spać.

Budzik nastawiłem na 2:30, okazało się że w nocy przybyło mi w salce towarzystwa, i to bardzo zacnego, bo spał obok słynny Maciek Więcek (który przebiegł Główny Szlak Beskidzki w 4 dni). Maciek był jednym z moich faworytów na Wawrzyńcu (zaraz obok Jacka Michulca i Ladka Sventka o którym wczesniej pisałem).

Rano szybko się spakowałem, sprawdziłem jeszcze raz sprzęt i można działać. Przez całą noc podobno była mocna burza, rano jeszcze padało ale przed startem przestało. Przespałem całą noc i żadnej błyskawicy nie widziałem.

chudy1
image-12422

Na starcie spotkałem się z Marcinem, obydwaj byliśmy bojowo nastawieni.

Chwila rozgrzewania, poranne pogadanki z innymi biegaczami i trzeba było lecieć.

chudy2
image-12423

Pierwsze 6 km biegliśmy asfaltem, biegłem razem z Markiem, z którym mieliśmy łamać 10 godzin.

szerpa
image-12424

Całe 6 km pokonaliśmy tempem 5:15 min/km. Bardzo się bałem,że jest za szybko, ale cóż- biorąc feedback z Sudeckiej Setki, gdzie bardzo wolno zaczęliśmy, zacząłem nieco szybciej.

chudy3
image-12425

Po 8 km było już jasno, pojawiły się pierwsze podejścia. Z moich szacowań byłem gdzieś w pierwszej 50tce, na Rachowcu byłem 10 minut przed założonym taktycznie czasem, cały czas miałem w głowie włączoną lampkę żeby już nie przyspieszać,bo potem za to zapłacę. I zapłaciłem….między Przegibkiem a Rycerzową.

chudy4
image-12426

Z Rachowca był bardzo przyjemny zbieg do Zwardonia, starałem się cały czas zbiegać z prędkością 4:20 min/km, tam też zaliczyłem najszybszy kilometr całego biegu: 4:21.

Moim założeniem było maksymalne wykorzystanie moich dwóch atutów: mocy na podejściach i szybkości na zbiegach, równocześnie minimalizując straty na płaskim (co nie do końca się udało).

Po zbiegu do Zwardonia szykowało się podejście na Wielką Raczę. Po drodze spotkałem kibicującego Andrzeja Raka z naszego KS Halnego, miał dobrą informację – na czele wyścigu jest Marcin i za nim Jacek, klubowi koledzy (Jacek wygrał rok temu jak i w tym roku, Marcin jest bardzo szybki, miał 4 miejsce na Wawrzyńcu), miałem jakieś 15 min straty do nich.

chudy5
image-12427

Na podejściu pod Raczę wyprzedziłem ok. 10 zawodników. Na Raczy zanotowałem kolejną przewagę w stosunku do planu, miałem już 25 min przewagi i ciągle zapaloną lampkę,czy nie za szybko…

W drodze z Raczy na Przegibek nie spotkałem wielu zawodników, w zasięgu wzroku nie było nikogo, podobnie z tyłu, w okolicach Małej Raczy na zbiegu złapałem kontakt z jednym zawodnikiem, niestety na dość stromym i ostrym zakręcie zaliczyłem poważną glebę, zahaczyłem butem o gałąź i poleciałem przed siebie, pech chciał że ścieżka była kamienista i  zdarłem dość mocno kolano, rozwaliłem łokieć, potargałem spodenki i przedziurawiłem moje cepy.

chudy6
image-12428

Szybko się poskładałem i poleciałem dalej, ale niestety początkowo ból w kolanie zwolnił moje tempo, do tego straciłem 2 minuty na obmyciu ręki z krwi i błota w strumyku bo przeszkadzało to w biegu, no i bałem się że na Przegibku mnie zatrzymają do opatrzenia, a zajęłoby to na pewno więcej niż 2 minuty w strumyku.

chudy7
image-12429

Na szczęście na kolejnym zbiegu dojechałem zawodnika, co więcej – spotkałem Ewę Majer, z którą biegliśmy już do Przegibka, Ewa prowadziła wśród kobiet (doprowadziła to prowadzenie do mety).

Umilając sobie trasę rozmową dobiegliśmy do Przegibka. Ten międzyczas był już z nieco mniejszą przewagą wobec planu, do tego straciłem sporo czasu na punkcie żywieniowym. Napełniłem pusty już camelbag, trzy półlitrowe butelki, kieszenie wypchałem batonami i bananami i poleciałem dalej.

chudy8
image-12430

No i tutaj pojawił się pierwszy poważny kryzys. Nie licząc czasu na Przegibku bieg na Rycerzową zajął mi 35 minut, 5 min gorzej niż w planie, większość trasy szedłem, jedynie zbiegi cisnąłem.

Na ostatnim podejściu na szczyt Rycerzowej byłem podłamany (Garmin pokazywał mi tempo podejścia 12 min/km), nie czułem mocy w nogach. Dopiero jak wyprzedziłem dwóch zawodników na tym podejściu,to wróciła mi wiara w siebie – dalej miałem moc względem innych.

chudy9
image-12431

Niestety Ewa mi uciekła na Przegibku (szybciej uporała się z punktem żywieniowym) i dopiero spotkałem ją na kolejnym punkcie w Glince.

Odcinek z Rycerzowej do Glinki jest wg mnie najciekawszym odcinkiem Chudego i najtrudniejszym.

Na początku mamy długi zbieg z Rycerzowej do Przysłopu, momentami osiągałem na nim prędkość poniżej 4 min/km, bardzo niebezpieczny, najeżony konarami drzew i kamieniami. Łatwo się przewrócić. Zaraz po tym zbiegu czeka nas mega strome podejście na Beskid Bendarów, jak dla mnie jest ono gorsze niż Oszust.

Tutaj Garmin wskazywał tempo 18 min/km. Czuć było ogień w udach i serce biło na 10 zakresie tętna.

Po tym mega podejściu szykuje się znowu bardzo fajny i stromy zbieg, na którym wyprzedziłem dwóch zawodników, w tym Ladka Sventka ze Skalitego. Zawodników tych miałem na oku już na podejściu, ale niestety podejście nie pozwalało na ich wyprzedzenie 🙂

Po długim zbiegu szykowało się kolejne podejście – Słynny już Oszust, który tym razem też był bardzo śliski i trzeba było używać wszystkich kończyn do wejścia, na oszuście punkt kontrolny i foto 🙂

Na Oszuście był 50 km biegu,  zanotowałem równe 6 godzin biegu, czekał mnie 10 km zbieg do  Glinki, gdzie miał czekać Rafał, mój kompan z Sudeckiej Setki.

chudy10
image-12432

Rafał biegnie za tydzień Grań Tatr, w ramach niedzielnego wybiegania postanowił pobiec ze mną końcówkę Wawrzyńca.
Zbieg zajął mi 50 minut, gdybym płaskie odcinki szedł a nie biegł, mógłbym spokojnie urwać jeszcze 5,6 minut. Po drodze wyprzedziłem kolejnego zawodnika, bardzo marnie wyglądał,szedł na zbiegu. Musiałem go chyba zdołować moim zbiegiem…

chudy11
image-12433

Na Glince pojawiłem się 10 min przed planowanym czasem. Czekał tam Rafał, no i Tadek Biegun z Halnego. Jak to czytasz,to szacun Tadek że chciało Ci się tyle czekać. Tadek przyjechał nam pokibicować. Najpierw Marcinowi i Jackowi, potem mi. Między Jackiem i Marcinem a mną było jakieś 40 min różnicy.

chudy12
image-12434

Nieoczekiwanie na punkt wbiegła Ewa, nie pamiętam kiedy ją wyprzedziłem. Od tego momentu aż do Lipowskiej mijaliśmy się nawzajem z Ewą.

W Glince czułem już pierwsze oznaki zmęczenia i odparzone stopy od wody. Odcinek z Oszusta do Glinki był bardzo mokry, dużo wysokich traw i mokradeł, potrafiło to trochę sponiewierać stopy.

chudy13
image-12435

Od Glinki na Trzy Kopce było niewiele biegu. Najpierw mocne podejścia na Hrubą Buczynkę. Bardzo dobrze,że Rafał mi towarzyszył, bo odciągało to uwagę od bólu i zmęczenia. Rozmawialiśmy o najbliższym starcie Rafała- Biegu Granią Tatr, o Biegu 7 Dolin, że powinni dać jeszcze mniejszy limit czasu niż 17 godzin.

Na Hrubej Bucznce Ewa znowu nas wyprzedziła mówiąc, że powinniśmy w nordic walkingu startować, myślałem że to była jakaś ironia, ale później na mecie się okazało,że była pełna podziwu tempa mojego marszu, już od Wielkiej Raczy ona biegła a ja maszerowałem i szliśmy łeb w łeb 🙂

Z Hrubej Buczynki dolecieliśmy na Trzy Kopce, już wtedy wiedziałem,że 10 godzin zostanie złamane, walczyłem tylko o urwanie jeszcze kilku minut z tej dychy. Dziewczyny na PK powiedziały, że mam 11tą pozycję i 2 minuty straty do ostatniego zawodnika, ani się nie obejrzały już biegliśmy z Rafałem aby gościa wyprzedzić, stało się to 300 m przed wyjściem na Halę Rysiankę, po drodze spotkaliśmy trochę rowerzystów- w tym samym dniu był maraton rowerowy, fragment trasy maratonu pokrywał się z trasą Chudego.
Na Lipowską dobiegliśmy w niecałe 20 minut. Maszerując pod schronisko spotkaliśmy dwójkę turystów, którzy z ironią zaczęli nas popędzać, żebyśmy biegli a nie szli, bo przed nami „dziewczynki szybciej biegną”.
Spoglądając na brzuchatą posturę owych turystów, powiedziałem żeby przebiegli sobie 80 km po beskidach i potem nas popędzali. Chamy jedne.

Na zbiegu z Lipowskiej zaczęła mnie łapać kolka. Spodziewałem się bólów kolki już od 30 km, bo zawsze na wybieganiach w takim momencie mnie łapała, a tu niespodzianka, dopiero koło 80 ki 🙂

Zbieg z Lipowskiej zajął nam 58 minut. Tutaj była już walka, bo na płaskim za cholerę nie mogłem biec, byłem odcięty energetycznie, nogi mnie bolały. Na zbiegach tez prędkość spadła do 4:30 min/km.

No ale udało się. Ostatni punkt kontrolny, 3 km w trawie i meta.

Czas 9:44:29.

Rok temu bym nie uwierzył że jestem w stanie wykręcić taki wynik.
Na mecie radość, gratulacje i PIWO!!

Podsumowując Wawrzyńca – opłacało się trenować ciężko te kilka miesięcy.

W porównaniu do poprzedniego roku zaliczyłem progres 3.5 godziny. Jest to dużo jak na jeden rok.

Mam nadzieję,że za rok też się poprawię.

Czeka mnie teraz ciężka praca nad poprawą szybkości, wrzucam do mojego planu treningowego zamiast czwartkowego wybiegania – 12 km biegu ciągłego na drugim zakresie, no i dorzucam krótsze interwały.
Zobaczymy czy da to poprawę w krynicy, albo na którymś październikowym biegu.

chudy15
image-12436

Organizacja Wawrzyńca świetna. Jedyne co mnie zmartwiło to posiłek regeneracyjny. Rok temu organizowały go panie z koła gospodyń wiejskich, zrobiły pyszną kaszę z gulaszem i ogórkiem kiszonym.
Zjadłem 4 porcje, niczego nie żałowały. Do tego była dobra, słodka herbata.

W tym roku był zamówiony catering, dwie małe kulki kaszy z kawałkiem mięsa i chochlą sosu to wg mnie za mało jako regeneracja po ponad 80 km biegu po górach 🙂

Na szczęście w domu czekał pyszny obiad i mięso, a po obiedzie cheating meal, czyli pizza i piwo 😀

Do biegu byłem przygotowałem się  też taktycznie. Najpierw rozpisałem sobie międzyczasy na 10, 11 i 12 godzin. Ale stwierdziłem,że zaryzykuję i wezmę ze sobą tylko te 10 i od początku nastawię na złamanie tego czasu. Wszystkie treningi w górach pokazywały, że jestem w stanie to zrobić.

Moja rozpiska międzyczasów wyglądała następująco:

Rachowiec        1:10 | 2:10
Wielka Racza    3:20 |1:10
Przegibek           4:20 | 1:10
Rycerzowa         4:50 | 2:10
Glinka                 7:00 | 1:30
Trzy Kopce       8:30 |1:30
Lipowska:          9:00| 1:00
Meta:                 10:00

Taktyka zakładała szybszą drugą połówkę, pierwsza połówka miała zostać przebiegnięta w 5:20, druga w 4:40. Rzeczywistość jednak to zweryfikowała, ale o tym za chwilę.

Moje rzeczywiste międzyczasy:

Rachowiec    1:02.47   | 1:51.48
Wlk Racza:    2:54:35  | 1:03.24
Przebibek :    3:58:00   | 42.54 (- 6 min na punkcie odżywczym)
Rycerzowa:    4:41.03  | 2:10.31
Glinka            6:51. 34 | 1:26.31 (-7 min na punkcie odżywczym)
Trzy Kopce   8:25.42   | 20.43.80
Lipowska:      8:46.26   | 58.43.86
Meta:             9:44.10

Jak widać osiągnąłem założone 10 godzin z 15 minutowym zapasem 🙂
Link do śladu z garmina:
http://connect.garmin.com/activity/356459209

Link do śladu z Endomondo:
http://www.endomondo.com/workouts/228698349/4361315

endemondo

Wypiłem 10 litrów izo, zjadłem 2 snickersy, 3 żele, 4 batony Nutrendu, 2 banany, trochę andrutów na punkcie odżywczym i kawałek arbuza.

Nie schudłem nic, czyli dobre nawodnienie.

Za rok wracam na Chudego i będę walczył o kolejny rekord życiowy 😉

Relacja: Artur Paciorek – Szerpa

Blog autora: http://triszerpa.blogspot.com

Foto: Andrzej Tomczyk

podium
image-12437

Pełne wyniki:

-> Trasa 50km<-

->Trasa 80km<-

Napisane przez

Krzysztof Szwed

Jeszcze nie skomentowany

Dodaj swój komentarz

Wiadomość

*