Bieganie po górach – prawdziwe wyzwanie

Czytają nas nie tylko ci którzy nie jeden już szczyt zdobyli biegiem, ale także ci którzy po górach spacerują, wspinają się lub „po prostu góry kochają” …

Zapraszamy do lektury felietonu Kuby Wiśniewskiego* o bieganiu po górach… Co nas w tym fascynuje, kręci, dlaczego tak to lubimy, albo dlaczego warto spróbować …

BIEGANIE PO GÓRACH TO TAKIE SAMO WYZWANIE, PODNIESIONE DO KWADRATU

To góry są od lat terenem, który kojarzy się ze wspinaniem na szczyt i walką z samym sobą. Chodzenie po górach stanowi wyzwanie dla osób, które szukają spełnienia i stawiają przed sobą jasne, ambitne cele. Bieganie po górach to takie samo wyzwanie, podniesione do kwadratu.

Otaczający nas świat pełen jest wyzwań. Sfera rodzinna, życie zawodowe, wreszcie czas wolny są obszarami, na których stajemy do zawodów. Próbujemy, rywalizujemy, staramy się przekraczać siebie i doskonalić. Właśnie z podejmowaniem wyzwań kojarzy się nam współcześnie pojęcie „aktywnego życia”. Przyjęło się sądzić, że im więcej pól rywalizacji, tym dana osoba jest bardziej interesująca i przebojowa. Im ktoś żyje szybciej, tym żyje pełniej.

Właśnie w ten sposób traktowany jest dziś – przez osoby aktywne – sport. Osoby, które realizują się w pracy, ale pragną doświadczyć siebie w pełniejszy sposób, wybierają sport, jako pole sprawdzenia siebie, dotknięcia swojej fizyczności, ale w dużo większej mierze pole auroprezentacji oraz walki. Dlatego mało kto uprawia szermierkę, jazdę konną, pchnięcie kulą. To musi być od razu coś ze sportów ekstremalnych: skoki spadochronowe, triatlon, w najgorszym razie snowboard. Taka sama tendencja dotyczy biegania, sportu łątwo dostępnego, sportu dla mas, którego osobie żyjącej „na maxa” w czystej postaci uprawiać nie wypada.

Obecny wysyp imprez biegowych typu ultra, rajdów w błocie, wyścigów w kopalniach i po schodach dowodzi, że bieganie na klasycznych dystansach jest w odwrocie. Po pokonaniu pierwszych w życiu 10 km, zaraz zapisujemy się na maraton. Mimo że truchtamy go w 5 godzin (lub po drodze, zgodnie z odkrywczą doktryną Gallowaya, zaczynamy iść, kiedy tylko się zmęczymy) – od razu mamy ochotę na Bieg Katorżnika. Gdy przeczołgamy się w bagnie i z dumą odbierzemy puchar za udział, mamy ochotę na triatlon. Tymczasem warto zatrzymać się w pół drogi i zastanowić, czy zaliczanie kolejnych imprez jest tak naprawdę jakimkolwiek sprawdzianem naszych możliwości i czymś nadzwyczajnym. Przecież rajdy ekstremalne kończą tysiące osób, z wpisowego na bieg w kopalni można by kupić jaguara. Wpadamy w szpony biznesu biegopodobnego, który wmawia nam, że jesteśmy wyjątkowi i dokonaliśmy czegoś niezwykłego. Nasza kondycja stoi w miejscu, co najwyżej dumnie wymieniamy się w towarzystwie informacjami o kontuzjach, które pojawić się musiały, bo zwyczajnie nie byliśmy przygotowani na wysiłek, który sobie zaserwowaliśmy.

Powrót do korzeni naturalnej dla człowieka aktywności, jaką jest bieganie to najzdrowsza z dostępnych reaktywacji. Niemal każdy zdrowy człowiek, ze względu na rezerwy energetyczne organizu, może pokonać dystans maratonu. Nie każdy z nas jednak potrafi zrobić to biegiem.

Oto prawdziwe wyzwanie – poprawianie się i rywalizacja z innymi w zawodach, do których staje cały świat. Systematyczne doskonalenie się w bieganiu to wyścig po zdrowie i rzeczywisty sprawdzian naszych możliwości psychofizycznych. Aby tego doświadczyć, nie trzeba startować w mistrzostwach w biegu tyłem lub wokół stołu.

Można się sprawdzić i polepszyć choćby poprzez zmianę krajobrazu oraz kształtu podłoża. „W góry, w góry, miły bracie, tam przygoda czeka na cię!” – nawoływał Seweryn Goszczyński już w XIX wieku, zachwycony urokiem tatrzańskich turni.

To właśnie góry są od lat terenem, który kojarzy się z wspinaniem na szczyt i walką z samym sobą. Chodzenie po górach stanowi wyzwanie dla osób, które szukają spełnienia i stawiają przed sobą jasne, ambitne cele. Bieganie po górach to takie samo wyzwanie, podniesione do kwadratu.

Każdy zatem biegacz, chcąc być biegaczem do kwadratu – winien porzucić pokusę biegopodobnych imprez quasisportowych i choć raz podjąć wyzwanie biegania po prawdziwych górach. Jeśli i góry, i bieganie, i wyzwania podniesione do kwadratu – to nic innego jak Tatra Running. Przekonajcie się sami.

*Kuba Wiśniewski – organizator imprez biegowych i dziennikarz sportowy, m.in. redaktor miesięcznika Runner’s World. Wielokrotny medalista Mistrzostw Polski Seniorów. Współorganizator ogólnopolskiego programu Ścieżek Biegowych i Ambasador Nike. W Tatra Running zajmuje się treningiem wytrzymałościowym, szybkościowym oraz techniką biegu.

Felieton publikujemy dzięki współpracy z Tatra Running

Post navigation

3 komentarze

  • mmm……z przykrością stwierdzam, że ten artykuł jest o wszystkim i o niczym…..
    do zobaczenia w górach 🙂

  • A ja z przykroscia stwierdzam ze artykul ten jest o niczym.
    Autor krytykuje roznego typu imprezy biegopodobne, atakze „biznes okolobiegowy” a sam jest z nim zwiazany.bo komercyjne obozy treningowe takim tez sa.
    czyz to nie ISTNA HIPOKRYZJA???

  • Z tego co widać – także na naszej facebookowej stronie – zdania co do artykułu są podzielone … Mi się art podoba choć nie ze wszystkim się zgadzam …
    Domin (Admin)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Jeśli podoba Ci się ten post, być może spodobają Ci się także te