Biegowa wyprawa po górach Islandii... - BiegiGorskie.pl

Biegowa wyprawa po górach Islandii…

Bieganie jest niewątpliwie moim sposobem na życie. Oprócz codziennych obowiązków związanych z pracą cały czas przemyka się myśl o bieganiu.

Moją pasją jest bieganie po górach, leśnych szlakach, oraz stromych wzgórzach,a także od niedawna przekraczanie biegiem poglacjalnych rzek w Islandii. Na mojej jak ją nazywam – Wyspie jestem już po raz czwarty, ale tak naprawdę pierwszy raz tak intensywnie eksploruje ją biegiem.

Chciałem zacząć od czegoś naprawdę unikalnego i pięknego. Dlatego wybrałem trasę Fimmvörðuháls pomiędzy wodospadem Skogafoss a Parkiem Narodowym Þórsmörk (Thorsmork).

islandia3
image-12136

Szlak ten biegnie pomiędzy dwoma lodowcami i liczy 25 km.

Ciągnie się od malowniczych wodospadów przy Skogaheidi przez tereny lodowca Eyjafjallajökull, którego niektóre miejsca wciąż są gorące po erupcji w 2010 roku aż po zapierające dech w piersiach widoki niekończących się formacji skalnych i poglacjalnych rzek, które tworzą swoisty labirynt na całym obszarze Thorsmork.

dolina Thorsmork (2)
image-12137

Ogarnęła mnie wielka euforia, gdy wyobraziłem sobie siebie pokonującego te wszystkie wzniesienia, lodowce, zbiegi i długie podbiegi. Jedyne czego wtedy potrzebowałem to wolnego od pracy i co najważniejsze dobrej pogody.

Islandia jest kapryśnym krajem, który oferuje bardzo nieprzewidywalną i szybko zmieniającą się pogodę. W ciągu jednej godziny piękny i słoneczny dzień może zamienić się w gwałtowną ulewę z arktyczną temperaturą. Jednak to nie zmąciło mojego optymizmu co do mojego pomysłu na bieg.

Była niedziela, kiedy dowiedziałem się, że następny dzień wolny, który mam to środa. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem to było oczywiście sprawdzenie pogody.. Słońce, dużo słońca ! ani jednej chmurki i 19 st. ! Czy ja dobrze widzę ?!- pomyślałem. Sprawdziłem stronę raz jeszcze. Nie myliłem się, środa zapowiadała się znakomicie. I tak właśnie było.

Wstałem wcześnie rano, zebrałem najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka biegowego, założyłem swoje trailowe Saucony Progrid Peregrine 3 i ruszyłem w drogę.

Żeby dostać się z miejsca gdzie mieszkam do Skogar musiałem pokonać ok. 60 km. 60 km biegiem? Nie tym razem :-).

autostop2
image-12138

W Islandii podróżuję autostopem.

To najlepszy sposób aby poznać przeróżnych ludzi z którymi bardzo często później utrzymuję kontakt.

Miałem bardzo dużo szczęścia. Trzeci samochód, który udało mi się zatrzymać jechał w kierunku Vik, miejscowości oddalonej o 80 km na drodze gdzie znajdował się początek mojej trasy.

Była godzina 9:40 kiedy dotarłem do miejsca i moim oczom ukazał się majestatyczny wodospad Skogafoss.

To tu po prawej stronie zaczynał się mój biegowy raj.

islandia2
image-12139
Godzina 9:50 zaczynam bieg. Maksymalnie skupiam całą uwagę na tempie i oddechu. Początek był dość ciężki.

Pierwsze 5 km zrobiłem w 56 min. Czy to dobry czas? Co ja tu w ogóle robię i w dodatku dlaczego tak wolno?

Te myśli krążyły mi w głowie niczym irytująca mantra. Rozejrzałem się wokół siebie  i to był klucz do mojego sukcesu.

Przecież po to tu jestem! Pokonuję jedną z najpiękniejszych tras w swoim życiu a do tej pory patrzyłem się jedynie pod nogi, zamęczając się bezsensownymi pytaniami.

Od tamtej pory w momentach fizycznego kryzysu rozglądałem się na wszystkie strony dodając sobie otuchy.

Powoli wodospady znikały z zasięgu mojego wzroku, ustępując dostojnie i groźnie wyglądającym lodowcom.

poczatek biegu
image-12140

Od 8 do 13 km biegłem po pokruszonych skałach i twardym śniegu.

islandia1
image-12141

Cały czas miałem w zasięgu wzroku widoki, które zmuszały mnie do krótkich postojów i możliwości uchwycenia tego na zdjęciach.

Po 2 h i 45 min zrobiłem pierwszy dłuższy odpoczynek na regenerację sił. Zatrzymałem się przy małym schronisku na wzgórzu, gdzie z plecaka wyciągnąłem ananasy w puszce i małe bobofruty w plastikowych opakowaniach.

schronisko
image-12142

Usiadłem na skraju tarasu, gdzie rozpościerał się widok tego co przebiegłem, oraz tego co jeszcze przede mną.

to co za mną i przede mną (1)
image-12143

Odpoczynek był niezbędny, ale nie po to tam przybiegłem, więc czym prędzej ubrałem plecak, założyłem z powrotem buty i ze zdwojoną siłą ruszyłem dalej.

to co za mną i przede mną (2)
image-12144

Kolejne kilometry stały się jakby łatwiejsze.

to co za mną i przede mną (4)
image-12145

Było więcej zbiegów niż podbiegów, ale również zmienił się krajobraz.

to co za mną i przede mną (3)
image-12146

to co za mną i przede mną (5)
image-12147

Moim oczom wreszcie ukazał się lodowiec Mýrdalsjökull. Jest on czwartym co do wielkości lodowcem w Islandii, a ja zaledwie widziałem jego małą część. Nabierałem prędkości.

Praktycznie od 17 do 24 km biegłem dobrym i szybkim tempem. Po drodze udało mi się wbiec na wciąż gorący wulkan, oraz biec po polach lawy, którego ostre skały świetnie trzymały moje buty w stromych zbiegach w dół doliny Thorsmork.

dolina Thorsmork (1)
image-12148

Po 20 kilometrze krajobraz znów przeszedł metamorfozę. Za plecami zostawiłem pola lodowe, ostre jak brzytwa skały oraz męczące podbiegi, a moje nogi wreszcie mogły spokojnie lądować na miękkiej trawie w otoczeniu bajkowych kanionów  i dźwięku szumiącego, orzeźwiającego wiatru.

widoki dodające otuchę (1)
image-12149

widoki dodające otuchę (2)
image-12150

widoki dodające otuchę (3)
image-12151

22 km. Był kontynuacją poprzednich widoków, ale także ukazał w oddali końcowy cel mojego biegu- schronisko w Bosar na terenie Thorsmork. Każdy krok przybliżał mnie do celu, dlatego każdy był co raz szybszy.

Wbiegam na teren kempingu, widocznie wzbudzając zainteresowanie ludzi opalających się na leżakach. Może myślą, że przed czymś uciekam? – śmieję się sam do siebie pokonując ostatnie metry. Schronisko w Bosar- 24,37 km. Koniec.

widoki dodające otuchę (5)
image-12152

Zatrzymuje się. W mojej głowie pośród niesamowitej euforii i szczęściu wreszcie pojawia się spokój.

Udało mi się ! Nie mam za bardzo już siły biec dalej, więc cieszę się, że mogę zjeść ostatnią porcję ananasów, oraz podzielić się swoją przygodą z ludźmi, którzy wyraźnie są zainteresowani moim szalonym tempem 🙂

Cały bieg zajął mi 4 h i 36 min. Uważam, że to dość dobry czas, aczkolwiek wiele razy zatrzymywałem się, aby zrobić zdjęcia bez których ta relacja wiele by straciła.

Zamierzam zrobić tą trasę raz jeszcze, aby poprawić czas aczkolwiek następny bieg planuję na najaktywniejszy wulkan w Islandii- Heklę.

Czas i warunki pokażą, kiedy znów będę mógł przebiec Fimmvörðuháls.

Szymon Makuch

Napisane przez

Krzysztof Szwed

2 komentarze to “Biegowa wyprawa po górach Islandii…”

  1. Grzegorz pisze:

    Pięknie Szymku! Ale trasa!!!, też marzę, żeby kiedyś tez ją pokonać. Uważam, że swój pierwszy maraton powinieneś przebiec w Islandii

  2. jola pisze:

    CZEŚĆ DROGI SZYMU !
    SEKUNDUJEMY CI -JOLA I JASIU GAŁUSZKOWIE .

Dodaj swój komentarz

Wiadomość

*