Chaszczok - Bieg Na Babią Górę - BiegiGorskie.pl

Chaszczok – Bieg Na Babią Górę

Wiało od samego rana w Zawoji Widły. Przed dziewiątą rano nadciągnęły ciemne, deszczowe chmury. Gdzieś tam wyżej widać tajemniczy, najwyższy punkt – wierzchołek góry oraz jej trójkątny obwód który jak zwykle, był zasypany śniegiem. Obok kilka troszkę niższych szczytów, ale tylko ten jeden się wyróżnia – czuć bijącą od niego wielką potęgę – potęgę natury. Diablak.

image-7045

Na sam szczyt Babiej Góry (1725 m n.p.m.) wniesiono najpierw medale, później bramkę z napisem „meta” oraz depozyty. Chaszczoki tym razem podnieśli poprzeczkę bardzo wysoko.

image-7046

Mocno zapowiadany Bieg na Babią Górę był wielką niewiadomą. Pogoda w tym miejscu jest kapryśna, zmienia się szybciej niż w Tatrach.

image-7047

Ponad dziesięć kilometrów trasy biegu z przewyższeniem ponad 1200 metrów, gdzie ostatnie kilometry to prawdziwy sprawdzian dla człowieka – wspinaczka w ekstremalnie trudnych warunkach i bardzo ciężkim terenie.

image-7048

Więc dlaczego lista startowa wypełniła się w takim błyskawicznym tempie? Po co komu taki wysiłek? Odpowiedź na to jest taka: sentyment do piękna tego nieokiełznanego szczytu. Wyzwanie. Sprawdzenie siebie. Przełamanie i skrucha.

image-7049

Oraz walka o miejsce które zostanie podwójnie nagrodzone w punktacji Ligi Biegów Górskich, gdzie już jest naprawdę ciasno.

image-7050

Taką rozrywkę przygotowała nam w sobotni poranek ekipa sygnowana logiem Chaszczok. Od samego rana był ruch w biurze zawodów umieszczonym w Domu Wczasowym „Diablak”, odbieranie numerów i pakowanie depozytów wielkości nie przekraczającej 15×25 centymetrów. W plecakach wniesiono je na szczyt a że czasu na to było mało , ekipa musiała się sprężać (każdy plecak po 25kg). Trochę pokropiło ale w zasadzie pogoda się  „uspokoiła” , przynajmniej tu na dole, u podnóża góry. Trzeba było indywidualnie przemyśleć kwestię „mundurka” startowego bo różnica temperatury mogła być ogromna między startem a metą. Przegrzać się, czy zmarznąć?

image-7051

Po krótkiej odprawie nastąpił start o godzinie dziesiątej. Początek asfaltem, zakręt jeden , drugi i czas na podbiegi w trudniejszym terenie. Czołówka już pędzi ostro pod górę. Strome, krótsze oraz dłuższe „ściany” , trochę zbiegów, zamknięty teren. Ziemia, kamienie i schody.

image-7052

Z kilometra na kilometr jest coraz ciężej, i cieplej.

image-7053

Najszybsi po około trzydziestu minutach minęli punkt z wodą umieszczony koło schroniska Markowe Szczawiny i od tego momentu trudność trasy miała zweryfikować jakość oraz samozaparcie startujących biegaczy.

image-7054

Zawodnicy już byli rozciągnięci gdy nagle jeden podbieg spowodował to, że można było zobaczyć sznurek ciężko pracujących biegaczy z całej czołówki , biegnących po kamieniach  stromo górę.

image-7055

Czy ktoś jeszcze biegnie, czy już maszeruje? Po wybiegnięciu z za kosodrzewiny pojawił się po lewej stronie szczyt z metą oraz bardzo zimny i mocny wiatr, dosłownie spychający z trasy biegu. Ciężko było biec, ciężko było się utrzymać na nogach. Coraz zimniej ale już meta blisko.

image-7056

Element trasy tuż pod samą metą to  podchodzenie po ogromnych głazach, szlakiem obranym przez własną wyobraźnię. Meta, szybki odbiór depozytu i z powrotem w dół, do parkingu na którym ma czeka bus kursujący do biura zawodów. Raczej nie było czasu na podziwianie widoków, za zimno. .

image-7057

Ostatnie odcinki trasy to prawdziwa męka. Babia Góra zweryfikowała, upokorzyła, i nagrodziła. Nikt się nie spodziewał że tą trasę jest się w stanie „złamać” poniżej godziny. Udało się.

FENOMENALNY Daniel Wosik pokonał trasę z czasem 58:37 sekund ! Zostawił za plecami czołówkę biegaczy górskich.

image-7058

Izabela Zatorska ścigała się o złoto z Anną Celińską. W pewnym momencie panie się przetasowały ale bardzo mocna Iza pociągnęła ostatnie podbiegi na tyle energicznie że wygrała bieg.

image-7059

Wielki szacunek dla uczestników tego ryzykownego biegu. Było naprawdę ciężko i na pewno warto. Mimo ciężkiej trasy i warunków które panowały na wysokości 1725 m n.p.m. – zadowolenie i satysfakcja.

image-7060

Przygotowanie informacji co do biegu, opisanie trasy, oznaczenie jej oraz sprawne działanie w każdej kwestii związanej z organizacją tego biegu , udowodniły że Chaszczoki potrafią się „bawić” w to co robią.

Wielkie gratulacje. Warto tyle energii i wysiłku włożyć w zorganizowanie takiej imprezy. Na terenie Domu Wczasowego Diablak odbywał się również festiwal – Babiogórska Jesień, na którym można było się zrelaksować po ciężkim dniu wśród klimatów tutejszego regionu.

Tekst: Dariusz Marek

Zdjęcia – Danuta Stec

Napisane przez

Krzysztof Szwed

5 komentarzy to “Chaszczok – Bieg Na Babią Górę”

  1. johnyd pisze:

    Końcówka była taka, że szło zapaść w hipotermię jak to świstaki czynią jesienią. Wierzę że niejeden przypłacił przeziębieniem szok termiczny na szczycie (jednostajny lodowaty wiatr 70 km/h) – spadek temperatury odczuwalnej o kilkanaście stopni w chwili wybiegnięcia na nawietrzną, w stanie maksymalnego rozgrzania mięśni – oj, bolało. Świetnie, że organizator wyświetlił w biurze zawodów informację o panujących na szczycie warunkach, mnie to uratowało bo wiedziałem że trzeba wziąć wełnę ze sobą. Wszyscy zmieścili się w dwóch godzinach! Mało jest takich biegów, gdzie nikt nie trafia z przypadku – takie są najlepsze i dlatego bieg na Babią to impreza, na którą warto przyjechać.

    Organizacyjnie było super, z jednym moim zastrzeżeniem. Punkt poboru wody na Markowych Szczawinach – dwie dziewczyny podają wodę, trzecia troszkę dalej zbiera kubki. Ale do czego ma zbierać? Zabrakło tam zwyczajnych worków na śmieci, plastikowe kubeczki lądowały na ziemi gdy brakło miejsca w dłoniach, skąd przy każdym kolejnym podmuchu wędrowały za daleko. Zabrakło kolejnej osoby do bieżącego sprzątania kubeczków z ziemi, które przy tym wietrze niedługo gościły na klepisku przed schroniskiem. Szkoda, że żaden turysta obserwujący zawody nie poderwał zacnego siedzenia na ten bulwersujący widok – przynajmniej w czasie kiedy mijałem schronisko, sprawa była kryzysowa.

  2. Tomek pisze:

    Po raz pierwszy brałem udział w biegu górskim. A i w ogóle był to mój pierwszy start w tym roku (bo choroby i kontuzje). Myślałem, że będzie gorzej a nie było źle tak wcale 🙂 Im wyżej i dalej tym lepiej się czułem, bo na początku to trochę niepotrzebnego napięcia psychicznego czułem: nie znam tego rejonu, nie wiedziałem, jak rozplanować siły, czy w ogóle dam radę itp. Dopiero jak ujrzałem Markowe Szczawiny wiedziałem, że jest dobrze, a na grzbiecie – choć wiało – zaczynałem żałować, że szczyt już niedaleko, bo miałem jeszcze zapas mocy:) Koniec końców ukończyłem w 1h27m, czyli w połowie stawki. Myślę, że jak na osobę z nizin, która przez ostatnie trzy miesiące prawie nie biegała, całkiem nieźle. W każdym razie spodobały mi się biegi górskie. Organizacyjnie – wszystko w porządku. Medal fajny, będzie chyba drugi lub trzeci, którego nie mam zamiaru wyrzucić;)

  3. Roman pisze:

    Jestem totalnym amatorem i juz po 50-ten bieg to byl dla mnie wielki sprawdzian ,,sily ducha,,i wygralem -98 miejsce nie jest ujma na honorze-jeden blad zlekcewarzylem ostrzerzenie o zlej pogodzie na szczycie i stracilem szanse na zajecie lepszego miejsca.Zimno i wiatr ,,zabijaly,,resztki sil.Organizacyjnie-dla mnie super!Wielki szacun dla wszystkich ktorzy bieg ukonczyli!!!

  4. Tomek pisze:

    A czy są gdzieś dostępne zdjęcia z trasy? np. te, które robiła p. Danuta Stec?

  5. D pisze:

    Jak chcesz zdjęcia to odezwij sie na daroz1985@poczta.fm.

Dodaj swój komentarz

Wiadomość

*