Amatorskim okiem – Bieg na Grojec

Od ponad roku biegam rekreacyjnie po kilka, kilkanaście kilometrów tygodniowo. Zdarzyło mi się już wziąć udział w kilkunastu zawodach, głównie ulicznych, a więc raczej płaskich.

Tym razem, zachęcony przez bliskiego znajomego postanowiłem wziąć udział w biegu na Grojec w Żywcu. No co? Wszak to tylko  4900m !!! Przecież przebiegłem już półmaraton i żyję.

Truchtający młodzi ludzie w sportowych strojach, rozciągający się panowie w tzw. wieku emerytalnym, dziewczyny wymachujące wysoko nogami – wszyscy szykują się do biegu , który już za parę chwil wystartuje by po kilkudziesięciu minutach wyłonić zwycięzców.  To obraz jaki widzę co jakiś czas uczestnicząc w podobnych imprezach.

Tłum ludzi kotłujący się przed linią startu w Żywcu zdawał się dawać różnorakie „dobre rady” :
ten  kilometr po asfalcie to trzeba przebiec spokojnie, bo potem trzeba się nieźle napocić pod górkę,
trzeba biegnąć równo od początku do końca,
ciśnij na początku ile masz pary w nogach potem broń pozycji.

Taaaak…  Słuchałem tego z zainteresowaniem, chociaż nie przywiązuję wagi do miejsca na mecie. Biegam, bo to zwyczajnie polubiłem . Pewnie, że przyjemnie jest przybiec w pierwszej połowie uczestników, ale nie to jest najważniejsze. Samo dotarcie do mety sprawia, że czuję się usatysfakcjonowany , a endorfiny po ukończonym biegu wprawiają ciało w luźny nastrój. Niby człowiek jest zmęczony, ale to zmęczenie sprawia, że czuje się wypoczęty 🙂

Wracając do biegu. Czekam na start, odliczanie i wreszcie biegniemy. I tu zaskoczenie, większość zdawała się mówić przed biegiem, że początek spokojnie, a tu nie jeden, dwóch czy pięciu ale kilkudziesięcioosobowa grupa biegaczy wystartowała jakby do sprintu.

No cóż zostałem z tyłu, posłuchałem tych co mówili, żeby asfalt potraktować jak spokojną rozgrzewkę. Dobiegam do pierwszego ostrego podbiegu w lesie i tu kolejne zaskoczenie, ludzie zamiast biegnąć to zwyczajnie idą. Co jest ? Czyżby tak wyglądały biegi górskie ? To dlaczego tego nie nazywają chodem przełajowym czy coś w tym rodzaju. No nic, poddaję się i czekam grzecznie w kolejce pod górkę.

Przyznam, że to strasznie wybija z rytmu, harmonia pracy  serca, płuc i nóg zostaje totalnie rozbita.

SONY DSC

Dalej teren nieco się wypłaszcza, znów kolejka biegaczy nabiera szybszego tempa, można wyprzedzać.

SONY DSC

I kolejny podbieg , tym razem nie chcę tracić rytmu pracy organizmu, mozolnie ale rytmicznie przebieram nogami i pnę się w górę wolnym truchtem. Udaje mi się nawet wyprzedzić kilku biegaczy. Po drodze słyszę oprócz zmęczenia płuc (nie tylko swoich) siarczyste przekleństwa płynące z ust niejednego biegacza.

SONY DSC

Sił coraz mniej, w głowie pojawia się pytanie: człowieku, po co ci to ???

SONY DSC

Koledzy siedzą zapewne teraz przy grilu sącząc piwo a ty  tu się zamęczasz na własne życzenie.

Nie, nie … Nie poddaje się , dam radę.

SONY DSC

Za plecami słyszę coraz wyraźniej głośne sapanie, ktoś mnie dochodzi.
Nieeee!!! Będzie mnie wyprzedzać!

OK. , zbiegam na lewą stronę , to młoda dziewczyna,  to w sumie jeszcze nie tak źle.  Biegnę dalej, jeśli można to biegiem nazwać, znów ciężkie sapanie pojawia się tuż za mną, OK. ,zbiegam na lewą stronę, tym razem to ten Pan w tzw. wieku emerytalnym, co to jeszcze niedawno tam na dole rozciągał się z kolegami.
Kurcze! Jak on to robi, skąd ma tyle sił . Nieeee , temu nie podaruję.

SONY DSC

Mobilizuję się i wyprzedzam go na najbliższym podbiegu. Mijamy się tak kilka razy.
O Matko !!! Gdzież ta meta!!!

Pojawia się wreszcie nadzieja na koniec tych męczarni, dostrzegam grupę moich wiernych kibiców , mieli stać blisko mety. Niesiony ich dopingiem zbieram wszystkie siły jakie mi jeszcze pozostały i wreszcie wpadam na metę .
Wody !!!

Bliski znajomy co to mnie namówił na tenże bieg  już czeka z otwartą butelką , a czeka już od 9 minut bo przybiegł w czołówce. Ależ ulga , szczęście , radość , że znów się udało osiągnąć metę. Wszystkie wątpliwości jakie dopadały mnie w czasie tej morderczej wspinaczki poszły w niepamięć.

Za tydzień jadę do Szczawnicy na kolejny górski bieg i to z wielką ochotą.

A za rok na pewno pojawię się w Żywcu by znów pobiec na Grojec , to naprawdę dobra trasa biegowa, zróżnicowany teren oraz bardzo dobra  i sprawna organizacja biegu. Gratulacje dla wszystkich uczestników oraz organizatorów.

Relacja: Bartek Giemzik

Foto: Danuta Stec

Post navigation

Ossona Cup

  Dystanse: 4km, 8km, 12km Przewyższenie na 1 pętli: +/-250 m Typ biegu: styl anglosaski Kategoria…

1 Comment

  • Bartek napisał – ” Ależ ulga , szczęście , radość , że znów się udało osiągnąć metę. Wszystkie wątpliwości jakie dopadały mnie w czasie tej morderczej wspinaczki poszły w niepamięć.”
    …na tym polega „magia” biegów górskich 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Jeśli podoba Ci się ten post, być może spodobają Ci się także te