Niespełna 3km wystarczy ... - BiegiGorskie.pl

Niespełna 3km wystarczy …

Od trzech lat biegam sobie ot tak amatorsko, przeważnie po płaskim terenie. Powód? Mam dwa.

Powód pierwszy: chciałem rozruszać trochę swój organizm, zadbać o zdrowie, kondycję.

Powód drugi: zawsze chciałem poczuć jak to jest przebiec maraton, dlatego postanowiłem trenować i kiedyś tam  w przyszłości wystartować na dystansie 42,195km. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Na razie startowałem na krótszych dystansach i kilka razy w półmaratonie. Ale wierzę , że i maraton uda mi się pokonać. Dwa lata temu spróbowałem  biegania po górach i zasmakowało mi.

felieton Bartka1
image-19839

Jest to bieganie dużo przyjemniejsze niż np. robienie pętli po owszem wygodnej trasie wokół krakowskich Błoń, ale niezmiernie nużące i nie pozwalające tak do końca wyciszyć się wewnętrznie. Chociaż teraz przyszła mi do głowy myśl, że mam jedno miejsce, gdzie biegam po płaskim terenie i to w kółko i tam udaje mi się uciec myślami od wszystkiego. Muszę to jednak robić dość późno, kiedy po trasie biega zaledwie kilka osób, a  spacerujących, rowerzystów i rolkarzy jest jak na lekarstwo, a najlepiej kiedy nie ma tam nikogo.  Próbowałem trenować (trenować to chyba za dużo powiedziane) blisko miejsca zamieszkania, ale jest tam zbyt duży ruch samochodowy i każdy zbliżający się pojazd powoduje spięcie i skupienie się na obraniu toru biegu po krawędzi pobocza oddalonej jak najbardziej od jezdni. Mimo posiadania odblasków i oświetlenia, kierowcy w wielu przypadkach zachowują się tak, jakby droga była jedynie do ich dyspozycji. Stąd decyzja o przeniesieniu biegania właśnie w to ustronne miejsce, nie kolidujące z ruchem samochodowym. Ale to nie o tym chciałem pisać.

W bieganiu ludzie znajdują różne rzeczy. Jedni robią to bardzo poważnie, poddają się rygorom planu treningowego bo chcą osiągnąć jakiś wymierny sukces sportowy. Inni biegają bo zalecił im to lekarz ze względu na jakieś ułomności zdrowotne. Kolejni bo chcą schudnąć i tak można by jeszcze długo wymieniać. Ja biegam bo to polubiłem, a na dodatek  z czasem odkryłem, że pozwala mi to na wrzucenie mojej głowy podczas treningu w stany bezmyślności – nie chodzi mi tu bynajmniej o kretynizm :). Myślę tu o uczuciu pozbycia się wszelkich zbędnych myśli , w zasadzie wszystkich myśli. Uwolnieniu umysłu od pracy. Doznałem tego uczucia po raz pierwszy właśnie biorąc udział w jednym z biegów górskich, kiedy przez pewien czas biegu byłem jakby tylko ja i nic, ale to nic więcej. Jakieś totalne odłączenie od świata rzeczywistego. I od tamtego czasu doświadczam tego uczucia właśnie biegając w samotności, w terenie który nie atakuje mnie zewnętrznymi bodźcami (samochody, rozmawiający ludzie, zgiełk miasta itp.). Najlepszym miejscem do odpoczynku  „głowy” są właśnie tereny górskie, które wyjątkowo sprzyjają wewnętrznemu wyciszeniu.

felieton Bartka3
image-19840

Panująca tam cisza, piękna przyroda i szczególny trud jaki człowiek musi włożyć w pokonywanie wzniesień i przeszkód na drodze są elementami, które ułatwiają (przynajmniej mi) odłączenie umysłu od pracy, a więc jego odpoczynek. Ja szczególnie lubię tereny w Gorcach i Pieninach. Niestety czas i obowiązki związane z pracą i rodziną nie pozwalają na częste treningi w tamtych okolicach. W każdym razie dzięki temu, że ktoś kiedyś zabrał mnie na górskie bieganie, odkryłem, że mogę od czasu do czasu regenerować swój umysł w bardzo prosty sposób.

Niedawno znalazłem też jeszcze jedną rzecz w bieganiu.  Jesienią nagle i zupełnie niespodziewanie zmarła bardzo bliska mi osoba. Było to dla mnie bardzo silne przeżycie. Jakbym upadł w czasie biegu i nie umiał się podnieść, jakby nagle wyrosła przede mną wielka przepaść , której nie mogę w żaden sposób pokonać. Tłumaczyłem sobie, że taka jest kolej rzeczy, po prostu każdy musi odejść, ale niestety nie trafiało to do mnie. Kilka dni po tym zdarzeniu wybrałem się pobiegać w moim ustronnym miejscu, dość późno. Myślałem , że tam, w ciszy  uda mi się pokonać żal, brak zrozumienia dla tej nagłej śmierci. Niestety nie byłem w stanie biegać, przeszedłem kilka pętli szybkim krokiem, walcząc z napływającymi łzami do oczu. Pomyślałem, że tutaj nie będę w stanie zrozumieć dlaczego ojciec zostawił mnie i resztę rodziny jakby w pół drogi, bez pożegnania i uprzedzenia, że wkrótce przejdzie na drugą stronę życia. Postanowiłem pojechać w Gorce, w miejsce jego urodzenia, w miejsce, które kochał i które pokochałem ja. W dżdżystą październikową sobotę pojechałem tam i pobiegłem leśną ścieżką mocno pod górę. Krople deszczu delikatnie spadały z nieba, wokół gęsta mgła, warunki nie najprzyjemniejsze do biegania, ale uparcie zmierzałem na Lubań, jeden z najwyższych szczytów Gorców.

felieton Bartka4
image-19841

Po godzinie byłem na szczycie. Przybiegłem tam z myślami o zmarłym ojcu, wyobrażałem sobie, że jest tam razem ze mną, siedzi obok na drewnianej ławce. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale opanowałem je i po chwili siedzenia tam u góry, nagle mgła ustąpiła miejsca błękitnemu niebu i pełnemu blasku Słońcu. Pomyślałem, że to on, Tato daje znać, że nie odszedł, że jedynie zmienił sposób bycia na tym świecie, że jest , ale nie w postaci materialnej tylko innej nieokreślonej, ale naprawdę odczuwalnej.

felieton Bartka5
image-19842

Napełniony tym pozytywnym uczuciem wyruszyłem w drogę powrotną. Jak tylko wstałem Słońce z powrotem  przykryły gęste chmury i mgła otuliła las swoim szarym płaszczem. Zbiegałem jakby zupełnie bezmyślnie – znów to uczucie uwolnienia od wszystkiego – odpoczynek umysłu, wewnętrzny spokój. Znalazłem tam to czego potrzebowałem, zrozumiałem, że śmierć jest nieodłącznym elementem życia, ale wcale nie oznacza jego końca. Jestem chrześcijaninem, wierzę, że życie na Ziemi to jedynie minimalna cząstka tego co nas czeka w przyszłości. Trzeba dobrze wykorzystać dany nam tu czas, żeby kiedyś móc bez strachu przejść na drugą stronę.

Podczas jednego z kolejnych treningów naszła mnie pewna myśl – ” … biegasz tak w kółko, trochę rozmyślasz o wszystkim i o niczym, potrafisz się wyciszyć, odpocząć, może by tak część biegu, kilka kilometrów poświęcić zmarłemu ojcu?  Ale jak? Co mam robić? Wierzysz w Boga , biegając, możesz się modlić. Każdy trening to możliwość wsparcia np. osoby zmarłej, będącej gdzieś tam w Czyśćcu. ”  No i zacząłem. Pierwsze kilometry wielu treningów staram się poświęcić na Różaniec, każdy za inną zmarłą osobę. Okazało się, że wystarczy niespełna 3km spokojnego biegu na odmówienie takiej modlitwy. Nie da się tego robić w każdym miejscu, próbowałem kiedyś na  Krakowskich Błoniach, ale jednak wzmożony ruch pieszy i samochodowy znacząco zakłóca skupienie. Niemniej jednak polecam coś takiego wszystkim wierzącym, a większość z nas w coś przecież wierzy. Niezależnie od wyznania, spróbujcie modlić się w czasie treningu, to nas żyjących niewiele kosztuje, a możemy pomóc sobie i innym. Intencje mogą być przeróżne, to już indywidualny wybór modlącego się. Miarowe, jednostajne pokonywanie trasy biegu bardzo sprzyja skupieniu, a to podstawowy element dobrej modlitwy.

felieton Bartka6
image-19843

Zanim zacząłem biegać myślałem , że bieganie to jedynie fizyczny wysiłek pozwalający utrzymać organizm w przyzwoitej kondycji. A okazało się , że przynosi nam o wiele więcej korzyści. Nie ważne, że za oknem śnieg i mróz, ubierajcie swoje buty do biegania , czapki na głowy i korzystajcie z tej prostej, ale jakże pożytecznej formy spędzania wolnego czasu. Ruszajcie na leśne ścieżki, parkowe alejki i osiedlowe chodniki. W szczególności polecam górskie szlaki w Gorcach i Pieninach. Góry mają w sobie jakąś wyjątkową, nieokreśloną moc. Mówią, że w górach jest się bliżej Boga i rzeczywiście odczuwam to za każdym razem kiedy pokonuję górskie szlaki. Korzystajcie z tego i napełniajcie swoje ciała tą niezwykłą mocą.

Autor: Bartek

Napisane przez

Krzysztof Szwed

5 komentarzy to “Niespełna 3km wystarczy …”

  1. Jożin pisze:

    Piękny tekst Tak trzymać!

  2. xgh0st pisze:

    Świetny tekst. Jestem ateistą, ale jak najbardziej cię rozumiem. Też po części za ten stan lubię bieganie, ale właśnie po lesie czy po górach gdzie jest spokój, i nic nie zakłóca. Podobne stany miałem też podczas kilkudniowych wielogodzinnych samotnych wycieczek górskich. Zrozumiałem wtedy po co ludzie chodzą na pielgrzymki:) tak mi się przynajmniej wydaje 🙂

    Pozdrawiam

  3. dariuszem pisze:

    Oczywiście,
    bieganie przełącza świadomość, w środku nas powstaje pustka która jest przestrzenią zdolną gromadzić energię łączącą nas z całym wszechświatem (lub jak kto woli światami równoległymi, z Bogiem, z podświadomością – jak zwał tak zwał) . Uwalnia, leczy i daje możliwości do dalszej drogi. Poza banalnymi skutkami biegania (kondycja, masa, rywalizacja itd. ) w tym prostym zajęciu da się odnaleźć, poczuć i wykorzystać czystą finezję istnienia.
    Do dzieła ludzie !

  4. michał pisze:

    Też często odmawiam Różaniec podczas treningów. Ale nawet jeśli nie jest to sformalizowana modlitwa to niemal zawsze czuję, że sam bieg, radość, że mogę tu i teraz być, podziwiać piękno gór jest wielką modlitwą/rozmową z Bogiem.

  5. Ada pisze:

    pieknie napisales…wzruszająco (oczy jeszcze mokre), zaiste-biegajac w gorach, jestesmy blizej Boga. To, co nas dookola otacza (cisza, pustka i krajobraz) zmusza i pozwala urwać dla siebie troche PRAWDZIWEGO życia…bo to, co mamy
    na codzien, nie jest prawdziwe 😉 i tego sie trzymajmy! 😀

Dodaj swój komentarz

Wiadomość

*